Stojące na podwórzu kolejowych bloków nr 2 i 4 na ulicy Wasińskiego stare obiekty gospodarcze to prawdziwa zmora mieszkańców. O usunięcie grożących zawaleniem budynków lokatorzy starają się już od kilku dobrych lat. Tymczasem przedstawiciele kolei bezradnie rozkładają ręce tłumacząc, że nie mogą znaleźć firmy, która rozbierze zrujnowane pomieszczenia.

Chlewki nie do ruszenia

PAŹDZIERNIK MINĄŁ, A RUINY STOJĄ

O problemach mieszkańców kolejowych budynków na ulicy Wasińskiego „Kurek” pisał w sierpniu. Skarżyli się oni wtedy, że administrująca obiektami kolej zaniedbuje najpilniejsze remonty, a stan techniczny wybudowanych przed wojną domów pozostawia wiele do życzenia, stwarzając zagrożenie dla lokatorów, wśród których nie brak osób starszych i schorowanych. Jedną z bolączek mieszkańców są stojące na posesji zrujnowane pomieszczenia gospodarcze. Na ich rozebranie czekają od kilku dobrych lat. Po naszej sierpniowej interwencji Bogdan Chrzanowski, zarządzający z ramienia PKP nieruchomościami, obiecał na łamach „Kurka”, że chlewki zostaną zburzone do końca października. Tak się jednak nie stało. Stwarzające zagrożenie obiekty nadal stoją na podwórku. Znajdujące się w bliskim sąsiedztwie dworca PKS walące się pomieszczenia nie są też z pewnością najlepszą wizytówką miasta.

DREWNO NA DWORZE

Obiekty od dawna nie nadają się do użytku, co dla mieszkańców jest nie lada utrudnieniem, zwłaszcza w okresie zimy. Część lokatorów dawniej tu właśnie przechowywała opał.

- Teraz niektórzy magazynują go w piwnicach, ale wiadomo, że nie we wszystkich się on pomieści - mówi mieszkanka bloku na ulicy Wasińskiego Małgorzata Dziekońska.

Jeden z lokatorów trzyma drewno na podwórku, tuż przy ścianie domu, by nie mokło. To jednak na niewiele się zdaje - jesienna wilgoć oraz silne opady i tak powodują, że opał nasiąka wodą.

- Najgorsze jest to, że administracja nie dotrzymuje słowa, tylko ciągle nas zwodzi różnymi obietnicami - nie kryje goryczy Małgorzata Dziekońska.

PIĘTA ACHILLESOWA

O to, dlaczego nie doszło do zapowiadanej likwidacji pomieszczeń gospodarczych, zapytaliśmy Bogdana Chrzanowskiego.

- Nie mogę znaleźć firmy, która zajęłaby się rozbiórką. Wykonawcy mają teraz tyle zleceń, że są dosłownie obłożeni robotą - tłumaczy. Dodaje, że cały czas stara się o rozwiązanie problemu. Przyznaje, że budynki stwarzają poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców.

- Te komórki to rzeczywiście nasza pięta achillesowa. Nie można czekać aż się zawalą - mówi Bogdan Chrzanowski.

Na razie nie potrafi jednak podać ostatecznego terminu, kiedy obiekty zostaną zburzone. Podczas rozmowy z „Kurkiem” w miniony piątek (16 listopada) zarządca zapewniał, że znalazł już człowieka, który podjąłby się tego zadania. Kłopot w tym, że nie dysponuje on specjalistycznym sprzętem do tego typu prac. Niewykluczone więc, że mieszkańcy znów prędko nie doczekają się likwidacji uciążliwych pomieszczeń.

Ewa Kułakowska