Całkiem niespodziewanie tuż przed dniem 1 Maja wyrosła na placu Juranda kolejna drewniana buda. Jakby młodsza siostra zgrzebnej i siermiężnej chaty, w której mieści się punkt informacji Lokalnej Organizacji Turystycznej Powiatu Szczycieńskiego.

- No, dość tego, tej swawoli architektoniczej w stylu niby-kurpiowskim - zdenerwował się „Kurek” i udał do Urzędu Miejskiego, aby wyrazić swój sprzeciw wobec takiego „upiększania” miasta. Chwilę wcześniej zasięgnęliśmy opinii znawcy, architekta Andrzeja Symonowicza, w przedmiocie estetycznych walorów drewnianego obiektu.

- Szkoda słów - taki był początek jego druzgocącej oceny i lepiej resztę wypowiedzi przemilczmy, aby całkiem nie sfrustrować autorów „dzieła”. Z kolei Urząd Miejski reprezentuje nieco inne, ostrożniejsze stanowisko. Wedle słów wiceburmistrza Krzysztofa Kaczmarczyka, jest jeszcze za wcześnie na wydawanie jakiejkolwiek opinii o pięknie lub szpetocie chałupki, gdyż tak ona, jak i jej najbliższe okolice mają w niedługiej przyszłości przeistoczyć się w niezwykły...

Informacja bis?

...Bajkowy zakątek

Zaczęło się od tego, że władze miejskie postanowiły na okres lata uatrakcyjnić centrum miasta, w tym także plac Juranda. Początkowo postanowiono oddać w pacht dwie placowe zatoczki po obu stronach kamiennego podwyższenia. Rozpisano nawet coś w rodzaju konkursu na zagospodarowanie tych miejsc. Niestety, czas mijał, a do ratusza wpłynęła tylko jedna oferta dotycząca punktu sprzedaży lodów. Na szczęście nie takiego pierwszego lepszego, a bajkowego. Wedle projektu, obok chatki ma być zjeżdżalnia oraz samochodzik lub automatyczny rumak do galopowania i miejsce do robienia magiczno-bajkowych zdjęć. Będą się też tu odbywać cotygodniowe minigiełdy zwierzątek, spotkania z bajkopisarzami i co ważne - głośne czytanie dziecięcych lektur.Będzie też kino malucha oraz pokazy sztuczek i iluzji oraz lepienia z masy solnej itp., itd. Cóż, wkrótce przekonamy się, czy pomysł ów wypali. Tymczasem zetknęliśmy się z krytyką nie tyle tego przedsięwzięcia, ile jego ulokowania. Wydaje się bowiem, że każdy skrawek placu Juranda jest zbyt cenny, aby zabierać go nawet pod bajkowy zakątek. Latem tłoczą się tu jak sardynki w puszce rozmaite, nie tylko osobowe samochody, więc cały teren służy tylko i wyłącznie jako parking, gdyż w okolicy nie ma nic podobnego. I nie jest to opinia tylko „Kurka”, ale także pewnej grupki przyjezdnych osób, o czym za chwilę.

Rozweselająca toaleta

Oto jakiś tydzień temu do Szczytna zawitała wycieczka turystyczna z Torunia, a jej uczestnicy, wysiadłszy z autokaru, skupili się zaraz wokół... zielonej budki WC i uderzyli w chóralny śmiech.

- Ha, ha, ha - zarykiwali się z owej konstrukcji, co doprowadziło nieomal do szewskiej pasji szczycieńskiego patriotę, miłującego swoje miasto, Stanisława Kornatowskiego, ajenta z pobliskiego kiosku Ruchu. Gdy ten wdał się w rozmowę, broniąc walorów estetycznych i praktycznych zielonego przybytku, turyści rzekli mu tak:

- Panie, jak można stawiać na środku głównego placu miasta taki obiekt, toż to obciach! No i w dodatku jak jest utrzymany, niech pan zajrzy do środka. Pan Stanisław, nieraz korzystając z wc, wolał już nie otwierać drzwi, gdyż dobrze wiedział co może zastać w jego wnętrzu. Owi turyści wytłumaczyli mu, że w obecnej dobie nie stawia się takich gratów na środku placu. Każdy jego centymetr jest cenny i można wykorzystać go o wiele lepiej, choćby pod ogródek kawiarniany.

- No a toaleta w takim razie gdzie miałaby stać? - zapytał pan Stanisław.

- Na pewno nie na widoku, a jeśli musi już być w okolicach placu Juranda, to najlepiej... pod ziemią - turyści wskazali mu lokalizację, która nie zabiera ani centymetra cennego gruntu. Pokusiwszy się o mały fotomontaż, pokażemy Czytelnikom, jak miałoby wyglądać usytuowanie toalet wedle torunian.

Zagospodarowanie fosy

Skoro fosa sucha, można niejedno w niej urządzić. Dając się ponieść wizji toruńskich turystów, można by zaraz pomyśleć o zbudowaniu jakiegoś efektownego zejścia do niej np. od strony ulicy Sienkiewicza, aby dotrzeć swobodnie nie tylko do toalet, ale choćby bajkowego zakątka, o którym mowa była na wstępie. Rzeczywiście, na cholerę zabierać kawałki cennej powierzchni placu, po którym poruszają się przecież liczne samochody, grożące kolizją z dokazującymi w zakątku dziećmi. Nie lepiej urządzić go w fosie, gdzie żadne pojazdy nie jeżdżą? Oto „kurkowa” wizja nowego usytuowania zakątka. No, ale nie tylko takie cuda można by urządzić w fosie. Dla dorosłych warto by zbudować kawiarenki i wykorzystać zaczątki niedoszłego amfiteatru, aby mogli tam występować rozmaici artyści. Czyż nie byłoby fajniej?

Święto flagi

Jak każdy chyba wie, Dzień Flagi Państwowej Rzeczypospolitej Polskiej obchodzimy 2 maja. Jest to obecnie jedno z najmłodszych świąt państwowych. Ustanowił je Sejm Rzeczypospolitej Polskiej 20 lutego 2004 r. Co ciekawe, polskie barwy narodowe mają jako jedne z nielicznych w świecie pochodzenie heraldyczne. Wywodzą się z barw herbu Królestwa Polskiego i herbu Wielkiego Księstwa Litewskiego. Święto ma spopularyzować wiedzę o polskiej tożsamości i symbolach narodowych, słowem napełnić patriotyzmem. „Kurkowy” rajd tego dnia po Szczytnie i okolicach przekonał nas, że duch patriotyzmu w narodzie jest. Flagi w narodowych barwach powiewały zarówno na budynkach państwowych, jak i użyteczności publicznej, ale i prywatnych domach, i to nie tylko w naszym mieście, ale także we wsiach powiatu szczycieńskiego.

Były też i okolice mniej patriotyczne, gdzie ludność wykorzystała święto do zgoła innych czynności niż manifestowanie przywiązania do narodowych barw. Tam na wietrze zamiast sztandarów powiewało świeże pranie. Trzeba jednak zaznaczyć, że w porównaniu do roku ubiegłego, dało się zauważyć wyraźną różnicę in plus. Europa Europą, ale jak powiedział Jan Paweł II: stając się członkiem Wspólnoty Europejskiej, Rzeczypospolita Polska nie może tracić niczego ze swych dóbr materialnych i duchowych, których za cenę krwi broniły pokolenia naszych przodków.

Drzewka niezgody

Na ogół drzewka, a zwłaszcza oliwne są symbolem pokoju - ktoś komuś nie chce być już wrogiem, więc niesie mu oliwną gałązkę. Tymczasem na ul. Ogrodowej stało się odwrotnie. Oto pod blokiem nr 19 na sporym kawałku zieleni posadzono kilkanaście młodych drzewek, co stało się przyczyną niezgody między mieszkańcami. Część z nich poskarżyła się „Kurkowi”, że teraz nie mogą tam grać w piłkę ich latorośle.

Zjawiwszy się na miejscu stwierdziliśmy, że i owszem, pośród zieleni rosną sobie drzewka, wypuszczające pierwsze liście, no i generalnie jest pięknie, choć istotnie, teraz nie można tu już ganiać z piłką.

Czyli jak, teraz ściąć owe młode, ulistnione już okazy? Chyba nie byłoby to dobrym wyjściem, tym bardziej, że kawałek dalej, zaraz za blokiem nr 3 (kilkadziesiąt metrów nieuciążliwego marszu) jest odpowiedni plac do gry w piłkę taką i owaką, w dodatku otoczony wysokim parkanem - żaden smyk w trakcie zabawy z piłką nie stłucze okiennej szyby. Znajduje się tam też całkiem spory plac zabaw, słowem wszystko to, czego potrzebują młodsze i nieco starsze dzieciaki. Tyle że plac do gier cały jest wyasfaltowany, a to nie najbezpieczniejsze rozwiązanie, lepszy byłby z zieloną murawą.