Wciąż nie wiadomo, jak zakończą się sądowe spory między miastem a dyrektorkami trzech przedszkoli niepublicznych, które domagają się wyrównania, ich zdaniem, źle naliczonych dotacji na prowadzenie tych placówek. Obecnie sprawy wciąż są w toku. Radczyni prawna Urzędu Miejskiego liczy, że zakończą się one pomyślnie dla samorządu, bo ostatnio zmieniła się linia orzecznicza. Z kolei radną Annę Rybińską bulwersuje, że w razie przegranej miasta, publiczne pieniądze trafią do prywatnych kieszeni dyrektorek.

Miasto broni się przed zwrotem milionowych dotacji
O wyrównanie dotacji wystąpiły dyrektorki trzech przedszkoli niepublicznych, w tym „Pod Topolą”, które dziś funkcjonuje jako publiczne

TRZY SPRAWY W TOKU

Nie ma końca sądowa batalia między miastem a dyrektorkami trzech przedszkoli niepublicznych. Domagają się one od samorządu wyrównania źle, ich zdaniem, naliczonych dotacji na prowadzenie placówek. Spór ciągnie się już od poprzedniej kadencji i nie wiadomo, kiedy znajdzie swój finał. Obecnie trzy sprawy sądowe są w toku i w żadnej z nich nie zapadło prawomocne orzeczenie. Chodzi o trzy przedszkola niepubliczne: „Kinderland”, „Pod Topolą” i „Smyk”. W dwóch sprawach sąd I instancji wydał wyroki niekorzystne dla miasta, zasądzając w przypadku jednego z przedszkoli wypłatę 100 tys. zł, a drugiego – ok. 2 mln złotych.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.